Od najmłodszych lat lubiłam czytać i pisać..
Przez lata prowadziłam zapiski tzw. dnia codziennego,
pisałam różne myśli, cytaty...
Oto klika z nich - "Ludzie bezdomni" Stefana Żeromskiego:
|
https://pixabay.com/pl/jezioro-l%C3%BCner-chmury-mirroring-wody-475819/ |
25
marca.
[...] Czuję, że coś w mej duszy, jakaś dawniejsza jej władza
—przestała istnieć, a to, co zostało,jest dla
mnie już
na nic. Jest to tchórzliwe i oziębłe. Nic już nowego na ziemi
zrobić nie potrafię. Są jeszcze dobre istoty, które cenią we
mnie i te resztki, ale ja sama czyż mogę przystać na myśl, żeby
jakąkolwiek wartość nadawać czemuś, co jest jak nędzny łachman,
pozostały z dawnej odzieży. Był czas, kiedy sądziłam, że jestem
zdruzgotana ze szczętem. Dziś widzę, że tak nie jest.
Złamane
jest tylko moje osobiste szczęście.
Chcę
rozbudzić w sobie siłę życia, biczuję się wspomnieniem panny
L., biorę się pazurami do robót ciężkich. Ale to wszystko, to
wszystko…
Takie
mam ciągle uczucie, jakby mi ktoś podpowiadał, co trzeba, uczył
mię, jak trzeba, wysilał na to duszę swoją, a ja mu stale, z
chłopska nie dowierzam. Często przybiega do mnie to ta, to owa
znajoma i mówi o swych strapieniach. Wówczas mię to „mile
zajmuje”, ale w sposób bardzo zbliżony do wzgardy. Myślę sobie
patrząc na łzy cudze, jak szczęśliwymi są ci, co takie tylko
wylewają.
Ja
milczę.
Znam
jedno mądre słowo, o którym Wacek nic nie wiedział.
Słowo: Hart
sei![173] sei hart! [zaj hart] (niem.) twardym bądź!; F. Nietzsche Tako rzecze Zaratustra (1883 r.).
Byłby
mię zabił wzrokiem, gdybym mówiła, że życie trzeba kochać nade
wszystko.
26
marca.
Często
teraz wcale nie wiem, co jest dobre, a co złe. Zdaje się, że nic
„złego” nie robię, ale też żadnej nie mam pewności, że
takie sprawowanie ma jakąkolwiek wartość. Chwilami wydaje mi się,
że „dobrym” uczynkiem byłoby właśnie wręcz coś innego.
Rozumieć rozumiem wszystko tak samo jak przedtem, tylko żadne już
pewniki nie mogą mną władać.
27
marca.
Na
cóż się zda cierpienie?
Czy
można wierzyć, że taka męka jest zwyczajną, ordynarną
koniecznością? Czyją? Gdy długie dnie są tym wypełnione, staje
się ono dla umysłu niepojętą zagadką, tajemnicą udręczającą,
której znaczenie, nad wyraz doniosłe, ukryte a władcze, jak ptak
mistyczny krąży nad głową.
Czarny,
złowieszczy kruk niedoli! [...]
[...] Tęsknota,
tęsknota…
Uczucie
najbardziej niewypowiedziane, stan próżny wszelakiej ulgi, ucisk
serca ciągły i jednostajny.....
3
kwietnia.
Tęsknota
Już
sama nie wiem, czego chcę. Tęsknię, a raczej usycham z tęsknoty.
Chciałabym pójść, uciec… Jestem jak człowiek bardzo chory,
który sam nie wie, co go najwięcej boli. Źle mu jest, a poruszyć
się nie ma siły. Gdyby zresztą zdołał, to i zmiana położenia
szkodę mu przynieść może.
5
kwietnia.
Zdaje
mi się, że gdybym mogła usłyszeć trochę dobrej muzyki, może
bym była tak samo nieszczęśliwa, ale mniej bezradna. Łzy
silniejsze są niż wola. Dlatego cierpię i nic w sobie zmienić nie
umiem. Wszystko pozostaje tak, jak było, te same cele, te same
obowiązki. Rozumiem to i wciąż jestem bez sił. Nie mogę się
uskarżać na brak postanowień… Jest ich tyle w mych ustach! Brak
tylko jakiejś małej, drobnej rzeczy…
6
kwietnia.
Wstaję
rano, idę na lekcje, odbywam wszystko jak się patrzy — i śmieję
się z tego wszystkiego. Jest to tyle warte, co wiatr karmić. [...]