Wincent Wioln - ZIMA
Łaskawy śnieg przytulił się do ziemi;
Topię w nim ślady, myśli szalone,
Wzdycham do płatków
Staccatem ich przeznaczenia.
Mijam formy w puszystym nastroju,
Fuzja zachwytu wstrzymuje spojrzenie,
Szczygieł drażni biel swoim kolorem,
Mróz wije strugę w tataraku.
Wędruje wzrokiem o zaspach zabielonych;
Sztaluga konarów kreśli zadymkę.
Chłonę jej obraz figur rozpylonych;
Smagam się z podmuchem,
Który rozprasza tok białego myślenia.
Skrzepnięte słońce wynurza chłód,
Szkarłatnym tonem na odwieczerz;
Stęka pień, stęka mój wzrok,
Szarpie się z zimnem
Wśród rosy marznących kryształów.
Pochylam myśli nad płótnem
Skrzących paciorków nieba i ziemi,
Stygnącą ciszę nastrajam milczeniem
Otulam wdzięczność nocnym szmaragdowym mrozem;
Czas mruży lampę nowiu,
przemija obraz,
przemija do drogi życiowej