Witajcie serdecznie!
I już weekendowo...
Odrobina prozy i poezji...
Fr. z "Księgi głupoty" Marcina Rychlewskiego:
Na zdrowie?
Pijaństwo bez wątpienia zdrowiu nie służy, jednak nie od dziś wiadomo, że w sytuacji zagrożenia życia pijany osobnik często spadnie na tak zwane "cztery łapy". Nie inaczej było w przypadku poniższej opowieści. Nasz bohater, nazwijmy go umownie "panem Zdzisiem," mocno wstawiony wracał do domu z imprezki w towarzystwie równie jak on rozbawionych współbiesiadników. W trakcie przechodzenia przez most nogi zawiązały mu się w coś na kształt węzła gordyjskiego, co poskutkowało zatoczeniem się na jezdni i wpadnięciem wprost pod ciężarówkę. Na swoje szczęście pan Zdzisio, który pod wpływem alkoholu postępuje szczególnie u w a ż n i e oraz r o z t r o p n i e, zatoczył się na jezdni w tak przemyślny i finezyjny sposób, że wpadłszy pod koła pojazdu, uszkodził sobie tylko jedną nogę, przejechaną przez koło ciężarówki."Nic mi nie jest" - wybełkotał sanitariuszom karetki. Do szpitala udał się z przetrąconą kończyną i dwoma promilami.
ps. Fajnie mi się czyta tę książkę. Chociaż człowiek się pośmieje. Dobra lektura - polecam.
A teraz odrobina poezji. Napisałam kiedyś taki wiersz....
RÓŻA
Wyrosłam
w twoim ogrodzie
pielęgnowałeś mnie
troskliwie
http://www.kwiatostacja.com/? 1,%20pl_pojedyncza-roza |
i wiatru
Kroplami rosy lśniłam
w słońca blasku
zniewolony zapachem
całowałeś namiętnie
każdy płatek
mego ciała
Nazywałeś mnie różą...
Piękny to był czas
raj utracony...
Pewnego razu
zabrałeś mnie w świat
Pegaz
rumak rozszalały
użyczył nam skrzydeł
galopował
po niebieskich polanach
Podstępny Zefir
zaprosił nas
pozostał smutek
żal