Gdynia jest pięknym miastem. Urzekła kiedyś Stefana Żeromskiego, Marię Dąbrowską i wielu innych. Urzekła też mnie. Jestem jej mieszkanką od roku 2015, a właściwie od 2014 roku. Zżyłam się z nią - mówiąc i podając w swojej biografii - Dobrzynianka z urodzenia i pochodzenia, a od kilku lat Pomorzanka. Nie mam tu jak to się mówi: "wyrobionych układów" itp. Na szczęście jestem człowiekiem nieskażonym materią i niezdrowymi węzłami wszelakiej maści...
Poznaję to miejsce z każdym rokiem bardziej. W Orłowie został Domek Żeromskiego. Orłowo Go urzekło, Marię Dąbrowską też zachwyciło wiele miejsc w Gdyni, między innymi Redłowo i lipa tam rosnąca, a także jarzębina. Pisarka pisała:
" Mieszkaliśmy w dworku na górce. Mały folwark państwowy, na szczycie wzgórza sterczący budynkami gospodarskimi - jest Redłowo czymś, co trzema krętymi parowami jak trzema pasami złota i zieleni spływa ku morzu, i czymś co drogami pełnymi jarzębiny schodzi ku dolinie"
"Przed redłowskimi czworakami robotnicy grają na harmonii, tak jak pewno wszędzie na świecie o tej porze, swój jednostajny motyw spoczynku - a pięć okien sali pensjonatu wyrzuca z świetlistej głębi piosenkę [...].
Ocalała jedynie wspaniała, ponad 100-letnia lipa, pamiątka redłowskiego parku, ostatni świadek "jarzębinowych" wakacji pisarki - tak czytamy w książce pt. "Sekrety Gdyni" autorstwa Aleksandry Tarkowskiej. Ja też często patrzę na tę lipę i snuję refleksję...spaceruję tamtymi dróżkami, a i jarzębiny już mniej, ale ostały-już nie całe alejki, a kilka drzewek przy ulicy Kopernika.