Szkolny CZAS, a więc czas dziecięcych, a później lat młodzieńczych. One są piękne.... Takie jeszcze beztroskie...
Moje dzieciństwo, może nie było, nie należało do najszczęśliwszych... ale ja, mimo wszystko – wspominam je często, noszę w sercu i pamięci.
Ogólnie rzecz ujmując; byłam dzieckiem, które "musiało" szybko dorosnąć, dojrzeć... W jednym ze swoich wierszy napisałam: ...
Rodzinne krajobrazy
Blisko Rypina Rakowo
moja wieś
to miejsce mój życiorys rozpoczyna
woda, drzewa...
z lat dziecinnych
jeszcze pamiętam to i owo
pośród pól i łąk
stoi drewniany dom
mój rodzinny
zawsze tam myślą wracam
Z pamięci przywołuję
obrazy minionych chwil
znajomą ścieżką
idę przed siebie
znam każdy skrawek ziemi
każde źdźbło trawy
wita mnie wesoły ptaków śpiew
przeglądam się w lustrze
spokojnego jeziora
Odnajduję własny świat
świat dziecięcych lat
radość i gniew
No cóż.... mówią, że czas leczy rany.., a muzyka łagodzi obyczaje...Tak, to prawda. Czas leczył i moje rany.. Patrzę na minione wydarzenia przez pryzmat własnych, po drodze nabytych doświadczeń. Próbuję wiele zrozumieć, uczę się cały czas wybaczania...To trudna sztuka... Wracając do wspomnień
i lat szkolnych to, - Wychowywałam się pośród szumu kołyszących się drzew, fal płynącego jeziora - Długie (powiat rypiński-Ziemia Dobrzyńska). Krajobraz rodzinnej wsi wprawił mnie już od najmłodszych lat w nostalgię i refleksję. Świat poezji jest dla mnie nieustannym poszukiwaniem, odkrywaniem, próbą zrozumienia skomplikowanych spraw codziennego życia człowieka, jego relacji z otoczeniem - życia i przemijania, sensu istnienia; wiary, nadziei i miłości.
Tak często siadywałam nad owym jeziorem – Długie- i tam
w samotności, wielokrotnie ze "swoim bólem" powtarzałam sobie: kiedyś będę szczęśliwa....kiedyś ktoś mnie pokocha...będę komuś potrzebna... Lekarstwem dla mnie były też książki, które bardzo lubiłam czytać. No i później oczywiście pisanie....
Słowa Seneki stały się moim credo. Ten zapis, który umieściłam na swoim blogu:
Pisanie przynosi ulgę... "Jeżeli jest Ci smutno i źle, jeżeli doznasz w życiu miłości, bólu, cierpienia i tęsknoty, weź pióro do ręki i pisz, a przyniesie Ci to ulgę i gorycz życia przyjmiesz inaczej" SENEKA
Dobrym czasem dla mnie był czas spędzony w szkole. Chętnie chodziłam do niej i chętnie się uczyłam. To była stara drewniana szkoła. O, jakże często ją wspominam, nawet mi się nieraz przyśni. Można to miejsce wygooglować:Link:https://pl.wikipedia.org/wiki/Czy%C5%BCewo_(wojew%C3%B3dztwo_kujawsko-pomorskie)
Czyżewo – wieś w Polsce położona w województwie kujawsko-pomorskim, w powiecie rypińskim, w gminie Rypin. W latach 1975-1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa włocławskiego. Obecnie sołtysem wsi Czyżewo wraz z Rakowem jest Jarosław Jankowski[1]
Dziś to opuszczony budynek z zabitymi oknamii informacyjną tabliczką, czekający na kogoś, kto podejmie się trudu przywrócenia go do użytku, do tzw. świetności. Mam nadzieję, że znajdzie się osoba – mecenas, który zaopiekuje się tym budynkiem, a może powstanie jakieś regionalne muzeum?
Szkoła w Czyżewie była oddalona od mojego domu w Rakowie – o kilka dobrych kilometrów; mówiono, że ze 3,5 kilometra do 4. w zależności od tego, czy się ją skracało dobrze znanymi nam skrótami. No, ale cóż tam te kilometry.., kiedy szkoła była miejscem, gdzie się uczyło, poznawało, spotykało z rówieśnikami. Działo się wtedy zawsze coś nowego....W domu byłoby za nudno, no i co z edukacją? W tej małej szkole było najpierw 8 klas, później już mniej. Akurat ja uczęszczałam do niej 7 lat, a 8.klasę kończyłam jako dojeżdżająca – w Rypinie. W tej małej drewnianej szkole było kilka klas, kancelaria – to na dole, a na kondygnacji – piętrze- jeszcze klasa i małe mieszkania dla nauczycieli. Tak było za moich szkolnych czasów. Mały, drewniany budynek, który tak zapamiętałam, który mi się czasem śni. Szkoła w Czyżewie była małą szkołą i miała nie za wielu uczniów. W klasach było nas kilkunastu. Klasy , a raczej ich wyposażenie różniło się znacząco od dzisiejszych klas. Siedzieliśmy w drewnianych ławkach z kałamarzem na środku. Nasza biblioteka to było kilka oszklonych szaf z książkami. Z przyjemnością i z prawdziwym zapałem czytaliśmy znajdujące się tam książki. Nie było sali gimnastycznej – było zwykłe boisko. A jednak... był, a raczej pozostał czar tych lat...I co najważniejsze – byli NAUCZYCIELE, których zapamiętaliśmy i wspominamy. Przechowujemy pamięć, zdjęcia w albumach. Ja mam, nie zgubiłam żadnego, mimo moich – kilkunastu – przeprowadzek.
I tu PUENTA – UKŁON – PODZIĘKOWANIA za czas, który mi poświęciliście, za przekazaną wiedzę, zarówno tę z książek, jak i tę życiową.
DZIĘKUJĘ.