Altruizm i empatia w praktyce
Altruizm i empatia w praktyce. Czy takie postawy są dzisiaj w modzie?
Ostatnio te dwa słowa stały się bardzo modne, można powiedzieć, że doczekały się czasu, kiedy sobie o nich przypomniano.
Altruizm - egoizm (fot. depositphotos.com) Cieszyć to może? Czy smucić? Jak to ze wszystkim bywa. Tak i z tym. Jedni są za, drudzy przeciw. Nie wszyscy rozumieją te słowa we właściwy sposób, a raczej "wdrażają", "przekuwają" teorię w praktykę. Ba, niektórzy mówią wprost: a niech sobie każdy radzi sam. Przypomina mi się stare porzekadło, jakże ciągle aktualne: "syty głodnego nie zrozumie". No cóż, w życiu, to jak na polowaniu prawie. Kto silniejszy i sprytniejszy ten przetrwa, a słabszy - wiadomo jaki los go czeka. Dlaczego cieszyć?
Jak podaje SJP altruizm to: "kierowanie się w swym postępowaniu dobrem innych, gotowość do poświęceń". Niektórzy mówią, że aby stać się altruistą trzeba
wiele przeżyć, a z pewnością poznać. Tak, jak muzyka jest dobra na
złagodzenie obyczajów - tak z pewnością na poznanie świata i ludzi dobre
są podróże. Bo podróżując, widząc na własne oczy jak żyją inni,
uświadamiasz sobie jak często los bywa niesprawiedliwy. Stajesz się altruistą, bardziej tolerancyjnym i
zaczynasz rozumieć, że czasem to, co wydaje się ogromnym problemem w
rzeczywistości, jest błahostką... Na poznanie samego siebie, na poznanie
drugiego człowieka przydaje się też podróż w "głąb samego siebie",
refleksja, zwykłe zastanowienie się, zadanie sobie pytania: co by było,
gdyby to mnie spotkało?
Podróże kształcą - to też znana prawda. Ale czy widziany obraz
cierpienia wywiera jednakowy wpływ na każdego z podróżujących? Warto się
zastanowić, jak to jest z zastosowaniem altruizmu i empatii w
praktyce, w naszym codziennym życiu. Życie ludzkie jest wędrówką i
swoistego rodzaju podrożą. Więc... Jak to w życiu bywa, niestety -
teoria z praktyką często się rozmijają. Chodzą własnymi ścieżkami. A szkoda, bo prawdziwie altruistyczne postawy by
się przydały. Jest sporo osób, które sobie nie radą, które nie
odnalazły się w tej transformacji. Tych ludzi niekoniecznie cechuje
lenistwo, a często po prostu mniejszy spryt. Zabrakło im tupetu,
przebojowości, może egoizmu, a może i "cwaniactwa". To smutne, że żyjemy
w czasach, kiedy wrażliwość, empatia, altruizm postrzegane są jako słabość cechująca zarówno osobę potrzebującą tej pomocy, jak i tego, który tę pomoc niesie.
Dlaczego smucić?
No cóż? Smuci, bo szlag człowieka - tego z prawdziwym altruizmem i empatią trafia,
jeśli słyszy, widzi, czuje, odczuwa cholerną dysproporcję w rożnych
dziedzinach naszego życia. Generalnie, jak już wspomniałam, sprawdza się
porzekadło: "syty głodnego nie zrozumie, a bogaty biednego wyśmieje".
Smutne. Ot, choćby przykład "ośmiorniczek", czyli kolacji dla dwóch
panów za kwotę - jak oni skomentowali: tanio: 1.435 złotych. Hm, dla
kogo tanio, to tanio. A dla kogo drogo, to drogo. Przy ich dochodach -
tanio, a dla kogoś, kto ma zaledwie minimalną, albo żyje z zasiłków czy
renty "głodowej" to drogo. Śmiem powątpiewać, czy wielu z decydentów zna
prawdziwy obraz, prozę życia zwykłych "zjadaczy chleba".
Czy znają wysokość rent rodzinnych - najmniejsza kwota to: 1.100,-
brutto, często jest to jedna, jedyna kwota na wszystkie dzieci.
A więc w kontekście porzekadła: "syty głodnego..." czy
jest możliwe, by ktoś, kto sam nie doświadczył na własnej skórze biedy,
cierpienia - ten będzie w stanie zrozumieć cierpiącego, głodnego,
zaledwie wiążącego przysłowiowy koniec z końcem? Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w skrajnej biedzie (czyli z miesięcznym budżetem niższym niż 540 zł na osobę) żyje obecnie w kraju 2.800 tysięcy Polaków.
źródło: przemyślenia autora
|