poniedziałek, 6 lutego 2017

500+ refleksja własna...

Nasze życie mogłoby być szczęśliwe, wśród takich to rozkwitających pięknych tulipanów czy innych kwiatów.
Przynajmniej nasze dzieci powinny być szczęśliwe-nie patrzeć na tę jakże często bolesną "szarpaninę" rodziców z prozą życia - ze zdobyciem pieniędzy na życie, a czasem na przetrwanie.  A tymczasem??? Ano jest różnie...
poezjaiprozą-Gdynia-Alicja Rupińska
https://pixabay.com/pl/dziewczyny-dzieci-tulipany-holandia-739071/

 Dookoła otacza nas proza i poezja życia...Czasami ta proza nie jest łatwa... Ta proza nie tylko cieszy, ale czasem zaboli...Zawsze jednak trzeba sobie z nią sobie poradzić... Zdać tzw. egzamin życia.Ale spokojnie - nie dajmy się zwariować... Proza też musi być i czasami nie jest taka zła.... Dużo zależy od nas samych, no i od naszej wytrzymałości fizycznej, psychicznej; od naszej silnej woli, determinacji, adaptacji itp. Dzisiaj o 500+. Ten temat wywołał i nadal wywołuje wiele komentarzy, nawet kontrowersji... Dziwne? Dlaczego??? Przecież wiadomo było od lat, że coś trzeba w temacie pomocy dla dzieci - dla tzw. wzrostu demograficznego - coś pozytywnego zrobić. Długo to trwało, a jak coś drgnęło to....Mamy jak mamy...


       Program Rodzina 500 plus jest prodemograficzny

Program w swoim założeniu poza poprawą sytuacji polskich rodzin ma również za zadanie przyczynić się do zwiększenia dzietności. Aktualnie współczynnik dzietności w Polsce wynosi 1,3 urodzeń na kobietę, a dla porównania w 1983 roku wynosił 2,42. Rząd prognozuje wzrost wskaźnika dzietności do 2025 roku z 1,4 do zaledwie 1,6. Tymczasem powinien on wynosić około 2,1.

        Warunki finansowe rodzin wielodzietnych w większości przypadków były bardzo trudne, żeby nie powiedzieć – w niektórych przypadkach- skandaliczne. Rodziny te skazane były na pomoc socjalną, stypendium, na paczki żywnościowe, na darmowe zupki itp. Różnie to bywało w praktyce. Z pewnością niezbyt sympatycznym faktem było częste odwiedzanie instytucji typu MOPS czy GOPS. Czasami potrzebujący byli czy czuli się intruzami. Bywało, że czasem jak choć kilka złotych przekroczył dochód na osobę, to zasiłku się nie dostało. W praktyce bywało różnie, jak to w życiu. Zazwyczaj rodziny wielodzietne, a przynajmniej w większości przypadków nie wzbudzały szczerej sympatii. Na ogół mówiło się: a jak tyle dzieciaków to patologia. Przez wiele lat utarł się i niestety funkcjonował taki stereotyp. Zresztą bardzo krzywdzący dla tych rodzin, a zwłaszcza dla dzieci. No, bo jak może czuć się dziecko korzystające z darmowych zupek, które widzi, że obok jego koledzy jedzą inne dania. A w dodatku koleżanki i koledzy, ci z bogatszych rodzin potrafiły nieźle dokuczyć temu dziecku z rodziny wielodzietnej. Podobnie było w przypadku darmowych kolonii, czy innej darmowej pomocy w postaci książek, plecaków, obuwia...


https://pixabay.com/pl/siostry-lato-dziecko-dziewczyny-931151/




Samo życie....


Myślę, że mogę w tym temacie zabrać swój skromny głos, ale o tyle prawdziwy, że z tym tematem - problem zetknęłam się na własnej "skórze"... Otóż wychowałam swoją kochaną gromadkę dzieci - kwintecik- jako samotna mama (wdowa) w czasach, kiedy nie było mowy nawet o 500+,

Prosiłam, pisałam, miałam różne plany, wizje jak można pomóc, ale...kto tam by słuchał czy liczył się z głosem "jakiejś tam matki" - nie zajmującej stanowiska, nie decydującej itp. ...ależ...marzenie z ciętej głowy... Tak więc moje głosy tylko pod NIEBIOSY... Szkoda słów....Moi Państwo..jak słyszę narzekania, że mało mamy dzieci itd.. to nie wiadomo czy śmiać się czy płakać, czy o prostu się "wkurzać". Sorry, przysłowiowy "szlag trafia". A czemu się dziwić? Czemu??? To efekt tylu lat...tylu działań, a raczej braku sensownych działań-rozwiązań w tym temacie. A po co??? Były pewnie zawsze ważniejsze sprawy... A można było chociaż co nie co zmienić na lepsze..tyle lat zmarnowano...a więc chociażby to,żeby się wgłębić-zapoznać z tematem. Kto z decydentów zajmował się, przejmował tym, że kwota zasiłku rodzinnego jest właściwie symboliczna; że renta, jaką otrzymuje matka czy ojciec samotnie wychowujący dzieci - obojętnie ile) jest w kwocie jednej na całą gromadkę. Wielokrotnie jest to kwota "głodowa". No, tu nie mówię o specjalnych rentach, ale to tylko było dla wybranych". A reszta??? a co to kogo obchodziło???
Zwykła taka kobieta-matka- bez stanowiska i znajomości?? Przykro mówić ale taka prawda. Ja należę do matek, które zawsze ambitnie sobie radziły, chciały przełamać niesprawiedliwy stereotyp, że jak dużo dzieci to patologia. Nie było mi łatwo, ani moim dzieciom, które widziały jak inni mają dwoje rodziców, wielokrotnie bogatszych i dokuczających wprost im, za to, że oni biedniejsi. A ich rodzice, nauczyciele, inni ...jak pomagali nam, innym w takiej sytuacji??? Czasem zdarzało się, że ktoś szczerze pomógł, ale takich było mało. Na ogół nikogo to za bardzo nie obchodziło. dla przykładu - nauczyciel, nauczycielka ( nie zawsze i nie wszyscy, ale zdarzało się) nawet się nie zagłębiły  w sytuację rodzinną dziecka - tylko wpis lub ocena niedostateczna, bo nie ma książki czy ćwiczenia, które notabene co chwila się zmieniały i kosztowały. A dorośli? Sama przeżyłam taki incydent, kiedy to jeden z radnych - już obecnie w dość sędziwym wieku - w sytuacji rozważania pomocy dla mnie - powiedział: no mogła nie mieć tyle dzieci.... Akurat ja jestem osobą dość silną i nie złamał mnie taki prostacki komentarz tego człowieka. A co w przypadku innych, którym zabrakło tej siły, determinacji? 
Summa summarum można było już dawno zmienić co nie co...
Ot, choćby większa kwota zasiłku rodzinnego;większa kwota renty rodzinnej albo minimalna kwota na każde dziecko, a nie np. 400 złotych było na 2,3,4, czy więcej dzieci. To żenujące...
ale to jeszcze nic, by było śmieszniej i dramatyczniej, a raczej biedniej - to od tej "głodowej" kwoty jeszcze był potrącany podatek - ???? No i niestety nadal jest...Powie ktoś, że były, są ulgi na dzieci. Tak, ale znowu pytanie: kto skorzystał z nich>? na pewno nie najbiedniejsi - bo ci nie mieli z czego odpisać tej ulgi, a tylko ci, którzy zarobili sporo.."błędne" koło...
Wobec powyższego...
Może 500+ nie jest rozwiązaniem doskonałym, ale dobrze, że chociaż zaczęto szukać rozwiązań. Teraz jeszcze proponuję - choć nie potrącać podatku od najniższych rent rodzinnych.